Coolig…
O tym, Å¥e byÅ‚o zimno nie muszÄ™ pisać, ale o tym, Å¥e byÅ‚o fajnie napisze. Wstać musiaÅ‚em chcÄ…c nie chcÄ…c juÅ¥ o siódmej rano, bo musiaÅ‚em jeszcze sobotnie zakupy zrobić, przed ósmÄ… wyszÅ‚em, no i spotkaÅ‚em MichaÅ‚a z wentylem, a potem nadziaÅ‚em siÄ™ jeszcze na Å¥yrafÄ™, byliÅ›my pierwsi. Po chwili zjawiÅ‚a siÄ™ caÅ‚a banda i ruszyliÅ›my do Orzepowic na busa. No i przyjechaÅ‚ nowy mercol, ugnieździlismy siÄ™ z tyÅ‚u w 4 na 3 miejscach, ruszyć siÄ™ nie szÅ‚o, po 20 minutach nieustannego molestowania ruÅ‚ek autobusu byliÅ›my w Rudach. Znajomy przystanek, jakiÅ› kiosk, nadlieÅ›nictwo i inne badziewia. W oczekiwaniu na konia pociÄ…gowego nasze sanie po jakichÅ› 20 minutach doszliÅ›my do wniosku z MichaÅ‚em, wentylem i Wojtkiem, Å¥e koÅ„ popeÅ‚niÅ‚ „harakiri„. W miÄ™dzy czasie nasz wychowawca zwany „Lacky Luckiem” zaginÄ…Å‚ w akcji, nagle nadszedÅ‚ jakiÅ› facet i okazaÅ‚o siÄ™, Å¥e koÅ„ odmówiÅ‚ posÅ‚uszeÅ„stwa (albo kisz pieron) i kazaÅ‚ nam podÄ…Å¥ać za sobÄ… do traktora (Ursus rulez :D). Do odwarznych Å›wiat naleÅ¥y i do Å‚aÅ„cucha sanek nasze przypiÄ™li pierwsze, bo inne ludziska to byÅ‚y matoÅ‚y. No i ruszyliÅ›my w trasÄ™. DziÄ™ki siedzeniu za pierwszego miaÅ‚em moÅ¥liwość zarzucaniem innymi… Nie przypuszczaÅ‚em, Å¥e kogoÅ› zrzucÄ™, ale jednak ktoÅ› poleciaÅ‚ i przypierniczyÅ‚ siÄ™ do mnie Joe Joe (nasz wychowawca, kolejna z wielu ksywek), Å¥e jak tak mogÄ™ i takie tam. Im dÅ‚uÅ¥ej jechaliÅ›my tym bardziej marzÅ‚y palce, ale nie przeszkadzaÅ‚o mi to, aby niby przypadkiem znów spowodowac jakiÅ› mini wypadek. To byÅ‚o cudowne uczucie sÅ‚yszeć wrzask dziewczyn, Å¥e znowu ktoÅ› spadÅ‚. Po jakimÅ› tam „x” czasie dotarliÅ›my do miejsca ogniskowego i tam piekliÅ›my kieÅ‚baski (no moÅ¥e nie my, tylko oni, bo ja podtruÅ‚em siÄ™ kiÅ›lem w piÄ…tek). ParÄ™ osób legÅ‚o w Å›niegu (WIW – Women in white), MichaÅ‚ okazaÅ‚ swój zdrowy rozsÄ…dek od dobrej strony i chlodziÅ‚ kieÅ‚baski w Å›niegu, a ja robiÄ…c z siebie gÅ‚upka (albo raczej z kacusia, znów nasz wychowawca) pytaÅ‚em siÄ™ co by byÅ‚o, gdyby pÄ™kÅ‚a uszczelka w naszym XXL (pozdrowienia dla Ani T.) termosie. Po jakimÅ› tam ogrzewajÄ…cym czasie, jechaliÅ›my dalej. MyÅ›licie, Å¥e fajnie znaczy przyjemnie… Nie. MoÅ¥e dla osób jadÄ…cych z tyÅ‚u dalsza część kuligu byÅ‚a spoko, ale nie dla osób z przodu. JadÄ…c po pół metrowych zaspach 99% tego Å›niegu byÅ‚o na mnie. MyÅ›laÅ‚em teÅ¥, Å¥e bÄ™dziemy mili i z Wojtkiem nie spadniemy (wczesniej udaÅ‚o nam siÄ™ jeździć na jednej pÅ‚ozie – talent :P),a tu nagle Å‚up, dup i leÅ¥eliÅ›my w Å›niegu. DojechaliÅ›my do jakiejÅ› drewnianej kapliczki, a potem znów w trasÄ™. RÄ™cÄ™ zamarzniÄ™te, nogi teÅ¥, ale juÅ¥ nie siedziaÅ‚em z przodu, bo Wojtek siÄ™ zamieniÅ‚ ze mnÄ… i tak do koÅ„ca dojechaliÅ›my z zamarzniÄ™tymi rÄ™kami nogami… OkazaÅ‚o siÄ™, Å¥e autobusik bÄ™dzie dopiero za 40 minut i tzebabyÅ‚o coÅ› robić, poszliÅ›my do „Super Sama” albo raczej przed niego, bo ja z powodu braku jakiejkolwiek kasy w portfelu wraz z kilkoma osobami zostaÅ‚em na zewnÄ…trz. MichaÅ‚ ma zeza, przegraÅ‚ 100 do 2, bo tylko dwa razy siÄ™ w nas trafiÅ‚ Å›nieÅ¥kami. Potem poszliÅ›my czekać na przystanke, do busika, a w busiku MichaÅ‚ dostaÅ‚ pliczek biletów i musiaÅ‚ je skasować i kasowaÅ‚ przez poÅ‚owÄ™ drogi, no i to dowód na to, Å¥e nie warto mieć na pieÅ„ku z wychowacÄ… (pierdoÅ‚y). W drodze powrotnej do szkoÅ‚y nam nie byÅ‚o dość, dalej Å›nieg lataÅ‚ na lewo i prawo… dalej do domu i siÄ™ wygrzać. No i siÄ™ grzejÄ™ do teraz. Obiecali, Å¥e jak grupa do przyszÅ‚ej soboty siÄ™ zbierze to moÅ¥e znów pojedziemy, ale rada na przyszÅ‚ość dla wszystkich: ubrać grube skarpety (nawet 2 pary) i wziąść ze 2 albo nawet 3 pary rÄ™kawiczek…